Niedawno minęło ponad czternaście lat od kiedy jestem drużynowym w 23
Świdnickiej Gromadzie Zuchowej "Leśne Duszki". Kiedy myślę wstecz o tym
wszystkim, co miało miejsce w tym czasie to muszę przyznać, iż był to
bardzo intensywny okres. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę czas na
napisanie o tym wszystkim książki. Mnogość doświadczeń i przeżyć podczas
14 lat na funkcji drużynowego równa się 40- tu zwykłych lat życia :)
Jednak jak to się zaczęło? No cóż, zaczęło się raczej niewesoło:)
Będąc cztery lata przybocznym w gromadzie "Nibylandia" zostałem
poproszony o pomoc w gromadzie "Leśne Duszki". Nie byłem jakimś świetnym
przybocznym. Chodziłem na zbiórki i lubiłem przebywać z dziećmi. Praca z
zuchami przychodziła mi jakoś naturalnie. W tamtym czasie Leśne Duszki
liczyły raptem kilka zuchów, a zbiórki odbywały się w sali lekcyjnej.
Sprzętu nie było żadnego, a finanse gromady ograniczały się właściwie do
zebrania składek członkowskich. Po kilku tygodniach drużynowa Gosia
powiedziała, że już nie będzie ciągnąć tej gromady i albo ja przejmę tą
gromadę inaczej będzie zamknięta. Muszę się przyznać, że nie chciałem
być drużynowym. No bo jak? Ja mając 17 lat będę odpowiedzialny na
kilkunastu zuchów? Rodzice, zbiórki obóz itp. Przecież to sporo trudnych
rzeczy. Z takimi myślami zmagałem się przez kilka dni.
Pewnego dnia jak zwykle poszedłem na kolejną zbiórkę. Tam zastałem
zaaferowane zuchy, które powiedziały mi, iż druhna Gosia wpadła na
chwilę ze łzami w oczach i zostawiła kopertę na biurku. Rzeczywiście na
blacie leżała różowa kopertka. Ze zdziwieniem znalazłem w niej sznur
drużynowego oraz list. W liście druhna Gosia tłumaczyła, że zuchy i
gromada liczą dla niej bardzo dużo i nie potrafiła przekazać funkcji
albo zamknąć gromady. Decyzję muszę podjąć ja i to co dalej będzie
zależy już tylko ode mnie. No cóż, popatrzyłem na sznur w mojej ręce, na
list momentami rozmyty przez łzy piszącej, a potem na zuchy. Zobaczyłem
w ich oczach oczekiwanie na to co zrobimy na zbiórce, na to co będzie.
Nie chciałem tych dzieci zawieść, mówiąc, że gromady już nie będzie.
Zatem po prostu powiedziałem zuchom - " wychodzi na to, że od dzisiaj
drużynowym będę ja" - zuchy wydały okrzyk radości i mocno się
przytuliły. Jednym z tych zuchów był Jan Mikuła, który później przez kilka lat był
naszym przybocznym. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że zacząłem swoją
przygodę życia, a jako człowiek rozwinę się właśnie najbardziej przez
funkcję drużynowego.
Po załatwieniu formalności w hufcu przyszedł trudny czas rozkręcenia
gromady. Rozmowa z Panią Dyrektor, nauczycielką pracującą w naszej
klasie. Pamiętam, że otrzymanie szafki do trzymania rzeczy było dla mnie
dużym sukcesem:) Wtedy też miała miejsce pierwsza i jedyna rekrutacja w
naszej gromadzie. Po wizytach w klasach wraz z moją pierwszą
przyboczną Martą Wójcik na zbiórkę przyszło ponad 50 zuchów! Nikt nie
spodziewał się takiej frekwencji. Jednak jakoś już tak było, że w naszej
gromadzie było sporo zuchów, które same przychodziły na zbiórki.
Pierwszy rok zuchowy był bardzo intensywny. W między czasie przyszedł
czas na kursy i poznawanie metodyki zuchowej w sposób, w jaki jako
przyboczny nie przywiązywałem do niej, aż tak dużej uwagi. Wraz z końcem
roku zuchowego zbliżał się obóz letni. Mój kolega stojąc na korytarzu
słyszał wątpliwości rodziców czy uda się mi przeprowadzić obóz. Nie ma
co się dziwić. Chłopak 18-to letni jedzie z dziećmi na dwa tygodnie do
lasu. Jednak właśnie dzięki temu pierwszemu udanemu obozowi tak dobrze
działa poczta pantoflowa rozsyłana przez rodziców zadowolonych z naszej
gromady.
Nie wiadomo kiedy mijały kolejne tygodnie, miesiące i lata . Nadszedł
trudny rok 2010r. czyli remont naszej zuchówki. Wtedy ogromną pomoc
okazał mi Piotr Pamuła (mój dawny drużynowy), komenda hufca i rodzice
oraz moi przyjaciele. Wspólnymi siłami udało nam się wyremontować naszą
zuchówkę, która wcześniej była starym magazynem wszystkiego.
Gromada z każdym rokiem rozwijała się coraz bardziej. Coraz bardziej
musiałem też układać swoje życie, aby połączyć prowadzenie gromady ze
studiami, pracą zarobkową, prowadzeniem fundacji, wyjazdami jako
wolontariusz - nauczyciel języka angielskiego do Mongolii czy Laosu oraz
na studia do Portugalii. Każdego roku największe oparcie miałem w
kadrze gromady. Przyszedł czas na momenty najtrudniejsze czyli
wybudowanie domu oraz założenie rodziny. Bardzo dziękuję mojej Żonie za
akceptacje mojej pasji oraz zrozumienie dla wiecznie załadowanego
poddasza oraz tolerowania mnóstwa dziwnych rzeczy gromady, które trzymam
w domu:)
Był taki czas, że gromada była jedyną w naszym hufcu, a gromadę przez
pół roku prowadziłem sam. To przyboczni, którzy co jakiś czas odchodzili
własną drogą, tworzyli unikalny klimat w naszej grupie. Drużynowy bez
przybocznych nie zrobi za wiele. Ja potrzebowałem z każdym rokiem ich
coraz więcej, gdyż coraz więcej było też zuchów. W miedzy czasie
uczyliśmy też chętnych, aby po jakimś czasie pracowali w swoich
gromadach.
Lata kolejne to lata okrzepnięcia gromady. Stawiania na jakość.
Dopracowaliśmy naszą wychowawczą metodę oraz rozwiązania na obozach.
Zaczęliśmy działać na zewnątrz. Jako instruktor ZHP realizowałem próbę
na przewodnika, podharcmistrza, a potem harcmistrza. Realizacja tych
prób wiązała się wieloma działaniami na zewnątrz. Zaczęliśmy brać udział
w konkurach i zdobywać chorągwiane i ogólnopolskie stopnie i odznaki. W
końcu w 2015 i 2016 roku gromada wygrała dwa razy Ogólnopolski Turniej
Gromad zostając najlepszą gromadą w całej Polsce.
Przez te lata odnosiłem sukcesy, ale popełniałem też błędy, ponosiłem
porażki i otrzymywałem również od życia ciosy. Jednak te wszystkie
rzeczy sprawiały, że stawałem się mądrzejszy i bardziej dorosły.
Hartowały. Dzisiaj nie wyobrażam sobie, iż moje życie mogło potoczyć się
inaczej i dziękuję mojemu harcerskiemu wychowaniu w drużynie Dęby i
druhowi Piotrowi, iż we właściwym momencie podjąłem właściwą decyzję i
zostałem drużynowym.
Aktualnie mamy rok 2021. Gromada istnieje od 1999r. czyli już ponad 22
lata! Gromada miała trzech drużynowych, sporo przybocznych oraz mnóstwo
zuchów, które przewinęły się przez nasze szeregi. Nasze zuchy są
drużynowymi, przybocznymi i świetnymi harcerzami. Gromada posiada pełną
obrzędowość, stabilne finanse, bierze udział w wielu rajdach i wyjazdach
oraz jeździ na zimowiska i obozy. Jednym z naszych skarbów są Rodzice! I
nie zamierzamy Państwa nigdzie zakopywać!. Państwa pomoc i
zaangażowanie od lat dla gromady to jej napędowa siła. Aktualnie mamy
też wspaniałych przybocznych. Każdy z nich jest oryginalny i
daje od siebie unikalną cząstkę, która tworzy całość naszej gromady.
Bardzo Wam dziękuję, za wspólne prowadzenie naszej jednostki.
Zatem czego sobie życzyć? Myślę, że najważniejsze, aby cały czas mocno
płonął w nas zuchowy ogień radości. Byśmy mieli siłę i zdrowie na
zuchowe harce. Aby zuchy czuły się tak, jak jeden z naszych zuchów
kiedyś powiedział : "Druhu, ja nie wiem co tu się takiego dzieje, ale
jest super!"
Czuwaj!
hm. Michał Działowski HR
Drużynowy 23 ŚGZ Leśne Duszki
Blog opisuje przygody, sukcesy, zbiórki oraz wyjazdy 23 Świdnickiej Gromady Zuchowej Leśne Duszki. Gromada istnieje od dnia 25.03.1999. Gromadę prowadzi druh Michał Działowski wraz z przybocznymi: Elizą Kalbarczyk oraz stażystami: Mikaelą Ivasiutyn oraz Alicją Dzwoniarską. Gromada liczy 26 zuchów. W roku 2015 i ponownie w 2016 wygraliśmy Turniej Gromad, zostając dwukrotnie najlepszą gromadą w całej Polsce.
"BYĆ DZIELNYM I UMIEĆ SIĘ PIĘKNIE RÓŻNIĆ"
Aleksander Kamiński
Aleksander Kamiński
czwartek, 23 grudnia 2021
14 lat na funkcji drużynowego
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Piękna historia o zaangażowaniu i pasji. Cieszę się, że możemy być częścią tej drużyny, cieszę się również z tego, że nikt nie zamierza zakopać rodziców 😄 Dziękuję, w imieniu swoim i moich Zuchów 🙂
OdpowiedzUsuńPiękna historia o pasji i zaangażowaniu. Cieszę się, że możemy być częścią drużyny, cieszę się również z tego, że nikt nie zamierza zakopywać rodziców 😬😄 dziękuję w imieniu swoim i moich Zuchów
OdpowiedzUsuń